czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 2

#kursywa- wspomnienia#
*Felisitas*

Budze się w łóżku... Zaraz. Co ja tu robie?! Przecież byłam z Tomem...
-Felisitas?- do mojego pokoju puka ten...no... Naill... Niall!
-Tak?- pytam i szukam w szafce nocnej czegoś od tego potwornego bólu głowy.
-Wszystko dobrze? Bo jak ten sąsiad cię przyprowadził to...
-Kurwa, jak zwykle on...- spoglądam na nastolatka, a on krzywi się na mój dobór słów. On nigdy nie klnie? Może jeszcze jest prawiczkiem?
-Aż tak go nie lubisz?
-On jest taki... Ugh! Zawsze czepia się wszystkiego, jakby był moją matką! A jak widzi Toma to prawi mi kazania jak to on mnie nie zmienił i bla...bla...bla...- mówię szczerze, a on się cicho śmieje, ma bardzo ładny uśmiech.
-A rodzice?
-Tata ma jakiś projekt i przyjeżdża do domu raz w miesiącu, a mama prowadzi w labolatorium badania nad czym. Dziś mieli przyjechać, ale nie śpieszy im się do córki-ćpunki...- spuszczam głowę, wspominając lata, w których zwracali na mnie uwagę.
-A próbowałaś z nimi rozmawiać?- podnoszę na niego rozwścieczony wzrok. On jest taki głupi, czy udaje?- Przepraszam, nie chcia...
-Kim ty jesteś, żeby mi mówić co mam robić?!
-Chciałem pomóc...
-Wiesz, lepiej mi bez nich!- wychodzi z pokoju.
-Przepraszam...- mówi wychodząc. Powracam do przeszukiwania szuflad i znajduję bardzo starą książkę.

-Tato!- uśmiecham się promiennie. Biegnę do ojca i skaczę w jego ramiona.
-Moja księżniczka...- szepcze mi do ucha i mocniej tuli do swojej piersi. Niesie mnie do domu i stawia w kuchni, a następnie podchodzi do mamy i mocno ją całuje. Z jednej strony to obrzydliwe! Ale z drugiej uśmiecham się, gdy widzę jacy są szczęśliwi.

~*~

Radośnie uderzam w ręce, gdy tata idzie odebrać nagrodę. Nie wiem za co, ale bardzo się cieszę! Ceremonia kończy się baaardzo późno, a później idziemy na bankiet. Szybko z niego wychodzimy, ponieważ mama jest zmęczona, ja z resztą też. Szybko się myję i chowam pod ciepłą pieżyną.
-Nie śpisz jeszcze?- pyta tatuś spoglądając na zegarek.-Późno już, misiek.
-Przeczytasz mi bajke?- mężczyzna uśmiecha się i wchodzi w głąb pokoju i siada na moim różowym krzesełku, a ono zaczyna delikatnie skrzypieć. Bierze starą książkę i zaczyna głośno czytać opowieść, którą znam na pamięć.
~*~
-Feli! Coś ty myślała!- krzyczy matka. Mam jej dość!
-Nie jestem dzieckiem!
-Masz 14 lat, nie, nie jesteś dzieckiem...- teatralnie wywraca oczami.
-Robisz aferę, jakbyś przyłapała mnie w łóżku z nauczycielem. Przecież to tylko 1 skręt!- kobieta szerzej otwiera oczy na moje słowa. Co znowu powiedziałam?
-Do pokoju. Przemyśl swoje zachowanie i przyjdź, jak będziesz miała coś sensownego do powiedzenia.
-Dlaczego nie możesz być jak tata?!- wyraźnie widać ból w oczach brunetki. Sama sobie zasłużyła! Idę do pokoju i wyciągam skórzaną kurtkę Toma. Wkładam ją na siebie, a następnie zakładam przetarte szorty i robię na oczach grube kreski. Przeczesuje rękami kasztanowe włosy i podkreślam usta błyszczykiem. Wychodzę przez okno. Jak się troche pomartwi nic jej nie będzie.
~*~

Wyciągam zdjęcie naszej trójki, które zaznaczało stronę, na której znajdowała się baśń o Królewnie Śnieżce- tata zawsze mi ją czytał, była moją ulubioną.
Prostuję w rękach lekko pogięte zdjęcie, a następnie przekręcam je białą stroną do wierzchu.
"Ja nie zawsze będę przy tobie, ale twój Anioł Stróż jest tuż obok
                               Kocham, Tata"

Szkoda, że to tylko puste słowa.
~~~~~~*~~~~~~
Więc wielki powrót!
Dziś krótko, bo nie widzę sensu przedłużać- w rozdziale jest wszystko, co powinno być :)
Baaaardzo prosze komentujcie, bo to dodaje skrzydeł.
Ilysm ♥
~~Przepraszam za wszelkie błędy~~